Był piękny, upalny dzień. Od kilku tygodni we Włodawie i okolicach nie spadła kropla deszczu. Susza. W całym kraju odbywały się tego dnia defilady, pochody, festyny o okazji Narodowego Święta Odrodzenia Polski - najważniejszego święta w PRL-u. W telewizji od rana można było obejrzeć niektóre uroczystości, m.in. defiladę wojskową.
W świetlicy Ochotniczej Straży Pożarnej we Włodawie przed południem zebrało się kilka osób - w tym strażacy oraz kilku mieszkańców Włodawy. Oglądali razem telewizję. Nie przypuszczali, że wkrótce dojdzie do tragedii.
W pewnej chwili drzwi do świetlicy otworzyły się gwałtownie. Wszyscy aż podskoczyli.
- Pali się na Starosielu! - krzyknął zdyszany mężczyzna.
Po chwili wszyscy wybiegli. W mieście rozległy się zaraz syreny alarmowe. Pożar.
Kiedy strażacy dojechali na miejsce, płonęło już kilkanaście budynków. Ogień rozprzestrzeniał się błyskawicznie. Większość domów miała słomiane dachy. Strażacy wcześniej wiele razy zwracali uwagę mieszkańcom, że w razie pożaru domy będą płonąc jak pochodnie i apelowali o wymianę pokryć na chociażby modny wtedy eternit. Bez skutku. Do tego wąskie uliczki i bliskie odległości między domami. Resztę zrobiły silne podmuchy wiatru. Płonęły i domy, i drewniane stodoły.
Ci, którzy zauważyli ogień jako pierwsi, próbowali z początku gasić sami. Dopiero po kilku minutach powiadomili straż.
Akcja gaśnicza od początku nie miała szans na powodzenie. Strażaków było za mało
Zaledwie kilka osób. Zanim udało im się rozwinąć węże, pożar był już na tyle duży, że walka z żywiołem była skazana na porażkę. Kiedy wybuchł pożar, wielu mieszkańców było w tym czasie poza domem. Był to świąteczny dzień i wielu z nich wybrało się nad Bug, do lasu. To również spowodowało, że akcja gaśnicza zaczęła się z dużym opóźnieniem.
Ratownicy przez długi czas nie mogli liczyć na pomoc innych jednostek. Był to świąteczny dzień, a poczta była już zamknięta. Nie można było zadzwonić. Jakoś udało się jednak powiadomić inne jednostki OSP, które były w pobliżu - m.in. z Wyryk, Orchówka, Różanki, Sosnowicy czy Wisznic.
W pewnej chwili sytuacja zaczęła się wymykać spod kontroli. Zagrożone były pobliskie składy paliw. Gdyby ogień się tam przedostał, to skutki pożaru byłyby niewyobrażalne. Na domiar złego zawodził sprzęt. Strażacy z miejscowego tartaku nie mogli np. uruchomić swojej motopompy. A każda była wtedy na wagę złota.
Tak o pożarze pisał m.in. dziennikarz czasopisma "Strażak":
(...) Do stojącego na stanowisku gaśniczym, członka OSP Włodawa, druha Bondarczuka podbiega ppor. Ciepałowicz.
- Kolego, wasza stodoła spaliła się.
Prądownica w ręku strażaka zadrżała.
- A jak chałupa?
- Stoi cała.
Ochotnik do końca akcji nie opuścił swojego stanowiska (...)
Na szczęście nie doszło do pożaru składowanych paliw. Wkrótce jednak pojawiła się informacja o pierwszej ofierze. To jedna z kobiet, która dwukrotnie wracała do płonącego domu, chcąc ratować dobytek. Za każdym razem wyciągali ją stamtąd strażacy. Za trzecim razem się nie udało. Kobieta zginęła w płomieniach. Rannych zostało też kilku strażaków.
Ogień udało się opanować po wielu godzinach walki z żywiołem. Dogaszenie trwało jeszcze następnego dnia, kiedy do Włodawy dotarły nawet jednostki z Lublina.
Pożar zniszczył całkowicie aż osiemdziesiąt budynków - położonych głównie przy ul. Stodolnej i Nadstawnej. Cztery zostały częściowo uszkodzone. Osiemnaście rodzin zostało bez dachu nad głową.
Przyczyną pożaru było prawdopodobnie zwarcie instalacji elektrycznej w budynku na rogu ul. Nadstawnej i Okunińskiej. Dwa dni po pożarze nad Lubelszczyzną, zwłaszcza w pow. włodawskim odnotowano niezwykle ulewne deszcze...
Tak rozległy pożar w tej części miasta spowodował zmianę planu zagospodarowania terenu pogorzeliska. Miejsce stodół zajęła jednorodzinna zabudowa mieszkaniowa. Dla jej rozwoju wytyczono dodatkowo nową ul. Lipową, biegnącą pomiędzy ulicami Stodolną i Mieszczańską (równoległe do nich) oraz ul. Klonową, łączącą Stodolną z Lipową. Część terenu pomiędzy Stodolną a Lipową przeznaczono pod zabudowania nowej szkoły podstawowej.
Źródło:
"Strażak" 1964 r.
"Wschód" wyd. Poleskie Towarzystwo Medialne
"Kurier Lubelski" z 23.07.1964 r