Partner: Logo FacetXL.pl

"Ziemianki jako opiekunki zdrowia ludności wiejskiej" - taki był tytuł obszernego artykułu w dwutygodniku "Ziemianka Polska" z 1938 roku. Gazeta była wydawana przez "zrzeszenie ziemianek wszystkich ziem polskich". Wskazówki dotyczące opieki nad chorymi na wsi skierowane były właśnie do ziemianek. To one przed wojną były najczęściej "lekarkami pierwszego kontaktu". I lekko nie miały. 

Oto fragmenty artykułu (pisownia oryginalna": 

(...) Niesłychanie ważną, może nawet najważniejszą niemal pracą społeczną na wsi jest niesienie pomocy w nieszczęśliwych wypadkach oraz stałe czuwanie nad chorymi. Zaznaczam odrazu, że opieka nad chorymi powinna być prowadzona w ścisłym porozumieniu z lekarzem i pod jego kontrolą. Opieka taka, prócz wielkiego dobrodziejstwa dla ludności wiejskiej, jest przy tym silnym łącznikiem wsi z dworem.

Na tym pomoście wytwarza się zaufanie, tak ważne w każdej działalności społecznej. Niedola choroby zbliża. Wiem, że wiele pań Ziemianek z wielką troskliwością opiekuje się chorymi, zarówno spośród służby folwarcznej, jak okolicznych włościan, ale wiem również, że są panie, które może powiedzą: "ależ ja nie mam żadnego powołania, ani zdolności na pielęgniarkę, nie mogę znieść "widoku krwawiących ran, choć serce mi się kraje z żalu, nie jestem w stanie słuchać jęków, wreszcie, boję się zawlec zarazy do domu, zdaje mi się zresztą, że wypełnię mój obowiązek całkowicie, wysyłając chorego do lekarza".

Nie! to nie będzie zupełnie, jak należy! Nam, inteligentniejszym mieszkankom wsi, oddalonych od Ośrodków Zdrowia i lekarza - tak mówić nie wolno! Nasza opieka, nasza rada i troskliwość w śledzeniu przebiegu choroby jest dla tych ludzi niezbędna! Należy się przemóc!

Przeżywałam również podobne uczucia, ale od czasu dwóch wypadków, w których musiałam wziąć czynny udział, nie mówię "nie mogę, nie jestem lekarzem, nie potrafię", lub "to nad moje siły". Można bowiem zrobić bardzo wiele, jeśli się zechce i zapanuje nad swymi nerwami czy słabością.

Na wsi zdarza się, zarówno w wiosce jak i w czworakach, że nikt zwykłego okładu czy kompresu zrobić należycie nie potrafi. Nikt czasem nie wie, jak się obchodzić z termometrem i na ogół ludzie nie mają pojęcia, czy i kiedy należy się ponownie zwrócić do lekarza, co najważniejsze - pozbawieni są najskuteczniejszej pomocy w wielu chorobach t. j. ratunku w postaci zastrzyków.

Kamfora na grypę

(...) Chory na zapalenie płuc, lub ostrą grypę z objawami mózgowymi leży bezwładnie. Zastrzyki kamfory, to główny dla nich ratunek.

Wieźć codzień do doktora, to chyba po to, żeby w drodze zmarł, zwłaszcza kiedy mróz, zamieć śnieżna, wiatr, lub deszcz - łatwo mogą przyprawić chorego o silniejsze zaziębienie.

Zdarzają. się nieraz zapa1enia stawów na tle reumatycznym. Nieszczęśliwy człowiek jęczy, nie da się poruszyć, cóż dopiero w takich okolicznościach wieźć go w daleką drogę do lekarza! Zastrzyki na miejsc, - jedyne to w tym wypadku dobrodziejstwo. Choroby płucne, anemie, sercowe, a nawet choroby żołądka i nerwowe leczą się obecnie zastrzykami, a kto ma to zrobić, jeśli my nie umiemy, czy nie zechcemy?

Można się nauczyć zastrzyków poglądowo na kawałku zwykłego mięsa

Znajomy lekarz chętnie udzieli wskazówek co do tego zabiegu. Duży fartuch, wcale nie biały, bo zauważyłam, że robi on na chorych przykre wrażenie i umycie rąk w gorącej wodzie, a następnie przepłukanie ich spirytusem - idealnie zabezpieczy przed zarazkiem.

Gorzej, jeśli panują tak groźne, zakaźne choroby, jak dyfteryt czy szkarlatyna. Wtedy naturalnie zwolnione jesteśmy od odwiedzin, szczególnie jeśli u nas w domu są dzieci. W takich razach tylko doktór daje wskazówki, co i jak robić należy.

W ogóle stosunek nasz do lekarza powinien być wyraźny i nacechowany wielkim taktem, gdyż mógłby mieć słuszną pretensję, że wchodzimy w jego atrybucje i odbieramy mu pacjentów.

Zaznaczyć muszę, że - pomimo dużego oddalenia od doktora - nie robię zastrzyków czy poważniejszych opatrunków bez listownego jego zlecenia. Natomiast trudno co chwila kogoś do lekarza wysyłać, kiedy są mniej ważne wypadki chorobowe, wówczas jednak leczenie sposobami domowymi trzeba uskuteczniać z niesłychaną ostrożnością, żeby przez zbyt ryzykowne rady nie zaszkodzić choremu.

(...) Dziedziny lecznictwa domowego nie będę poruszać, choć mam materiał bardzo bogaty. Zależy on · bowiem od od osobistych zdolności w tym kierunku i orientacji, której nabiera się przez stały kontakt z lekarzem. Wielką rolę naturalnie gra tu długoletnie doświadczenie, oraz

zamiłowanie, które przychodzi stopniowo na skutek interesowania się chorymi.

Nie potrzebuję chyba wspominać, jak przy każdej okazji należy pouczać wieśniaków: o higienie, czystości mieszkań, studni, przewietrzaniu izb, o utrzymaniu w porządku główek dziecinnych, o pielęgnowaniu niemowląt itp. sprawach.

Nagły wypadek - zachowaj spokój!

A teraz co do ratownictwa w razie nagłego wypadku. Musimy koniecznie zaopatrzyć się w broszurę o ratownictwie, która powinna leżeć u nas w domu na jednym i tym samym miejscu, żeby w przypadku nieszczęścia nie szukać jej, a mieć ją natychmiast pod ręką. Tytuły broszurek: Dr Fels: "I-sza pomoc w nagłych wypadkach" - 30 gr. Dr Józef Zawadzki: "Krótki rys ratownictwa dla wszystkich"- 2 zł. Docent Hilarowicz: "Pierwsza pomoc w nagłych wypadkach" - 2 zł.

(...) Kładę na to bardzo silny nacisk. Taka książeczka oddaje nieocenioną usługę, gdyż w razie jakiejś katastrofy - najinteligentniejsza osoba może pod wpływem wrażenia stracić orientację.

Otworzona broszurka przypomni co czynić należy: przy ataku apoplektycznym, omdleniu, zatruciu, uduszeniu, oparzeniu, wypadku nieszczęśliwym n. p. przy maszynach itp. W tych razach musimy pamiętać przede wszystkim o zapanowaniu nad sobą, żeby nie działać pośpiesznie i żeby zamiast ratunku nie spowodować gorszych następstw.

Przędą w nocy, do szkoły nie chodzą

(...) W zimie zwrócić trzeba uwagę nauczycieli szkół powszechnych na uczęszczanie starszych dziewczynek do szkoły. Zbadałam kiedyś tą sprawę u nas i okazało się, że nie chodzą, bo całe noce przędą z matkami.

Dziewczynki takie są blade, z podsiniałemi oczami i zmęczone. Zrozumiałem jest, że do rannego wstawania i nauki sił nie mają. Tego rodzaju postępowanie rodziców z dziećmi trzeba piętnować i kierownictwo szkoły powinno uświadamiać rodziców tych dziewcząt, że odbierają im zdrowie i możność zdobycia większej wiedzy. Jeżeli to nie pomoże, to trzeba z całą bezwzględnością ściągać kary pieniężne za nieuczęszczanie do szkoły. Może to ich opamięta!

W okresie zimowym czas jest pomyśleć o tranie dla dzieci bladych, z powiększonymi gruczołami. Niesłychanie ważna to sprawa!

(...) Jeżeli te skromne uwagi wzbudzą zainteresowanie, cel mój będzie osiągnięty. Musimy zjednoczyć się we wspólnej trosce o stan higieny i zdrowia wsi do czasu, aż powstaną w każdej gminie "Ośrodki Zdrowia". Tym instytucjom, jako fachowym, przekażemy naszych chorych.

 

Zofia Władyczańska

Koło Wołkowyskie Ziemianek

 


Źródło: "Ziemianka Polska" 1938 rok, nr. 9 

Tagi:

choroba,  lekarz, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz