Partner: Logo FacetXL.pl

Kiedy wybuchła wojna, Bitwa pod Grunwaldem wisiała w warszawskiej Zachęcie. We wrześniu 1939 roku postanowiono wywieźć najcenniejsze muzealne zbiory na wschód kraju, ale ani wojsko, ani administracja warszawska nie mieli głowy do zorganizowania transportu tych zbiorów. Cudem udało się zdobyć konną platformę i przy pomocy przypadkowych osób najpierw zdjąć ogromny obraz ze ściany, a potem nawinąć go na drewniany wał i razem z najcenniejszymi eksponatami w muzeum, w tym Kazaniem Skargi, załadować na wóz. Ich wywiezienie miało być tymczasowym rozwiązaniem, a wojna – jak wielu uważało – miała się wkrótce zakończyć, zwłaszcza że kilka dni wcześniej Francja i Anglia wypowiedziały ją Niemcom. Nikt nie przypuszczał, że wkrótce żaden skrawek polskiej ziemi nie pozostanie wolny.

9 września płótna mistrza Jana – po dwóch dniach podróży z Warszawy – bezpiecznie dotarły do Lublina. Radość trwała jednak krótko. Tego samego dnia nad miastem pojawiły się samoloty z czarnym krzyżem i zaczęło się bombardowanie. Zginęło wówczas wielu mieszkańców. Wśród zabitych znalazł się także Stanisław Ejsmond, wiceprezes Zachęty, który z Warszawy przyjechał furmanką z płótnami Matejki.

Obrazy ocalały. Trafiły do Muzeum Lubelskiego, które mieściło się wówczas w budynku przy ulicy Narutowicza 4 (obecnie Biblioteka Wojewódzka im. Hieronima Łopacińskiego). Ich przechowaniem zajął się profesor Władysław Woyda, intendent ówczesnego muzeum, a pomagali mu dwaj pracownicy urzędu miasta: Roman Pieczyrak i Henryk Krzesiński. Przekazanie płócien odbyło się z należnym dziełom rytuałem: profesor Woyda złożył przysięgę, że będzie strzegł obrazów przed niemieckim okupantem jak oka w głowie i nigdy nikomu nie zdradzi miejsca ich ukrycia. Obydwa obrazy zostały zresztą bardzo sprytnie schowane – w specjalnej skrzyni, która jednocześnie pełniła rolę lady z książkami. Nikt postronny nie przypuszczał, że kryje ona tak cenne polskie dzieła sztuki.

W tym czasie Niemcy próbowali odnaleźć obydwa płótna. Zwłaszcza Bitwa pod Grunwaldem była dla nich łakomym kąskiem. Jakby nie było, przedstawiała klęskę Niemców, a tę należało wymazać z pamięci, niszcząc obraz. I taki cel przyświecał gestapowcom, którzy za pomoc w odnalezieniu obu dzieł obiecali nie tylko znaczną nagrodę pieniężną (najpierw 2 mln marek, potem pięć razy więcej), ale także niemiecki paszport i wyjazd do Niemiec z dala od działań wojennych. Taką właśnie propozycję usłyszał profesor Woyda, którego okupanci wezwali na przesłuchanie do budynku Pod Zegarem, gdzie mieściła się siedziba niemieckiej policji i SS. Kiedy ani profesor, ani urzędnicy miejscy nie zdradzili miejsca ukrycia obrazów, Niemcy zagrozili im śmiercią. I najprawdopodobniej groźbę by spełnili, gdyby nie fakt, że wkrótce polskojęzyczny serwis radia BBC w Londynie nadał fałszywą wiadomość o przybyciu Bitwy pod Grunwaldem do Wielkiej Brytanii. Niemcy w to uwierzyli i dalsze dochodzenie umorzyli. Obrazy były bezpieczne. I tak było do kwietnia 1941 roku, kiedy to rozeszły się pogłoski, że Niemcy zajmą budynek po muzeum. Obydwa płótna musiały więc stamtąd zniknąć. Było to niebezpieczne i karkołomne zadanie.

Podjął się go Franciszek Galera, który przed wojną był pracownikiem magistratu, a w czasie wojny kierownikiem lubelskiej zajezdni autobusów miejskich. kich taborów miejskich. Należał też do Związku Walki Zbrojnej. Razem z Romanem Pieczyrakiem podjechali pod gmach muzeum, po czym pod pozorem przeprowadzki umieścili na drabiniastym wozie zrolowane płótna i dla niepoznaki ułożyli na nich meble. Obrazy znajdowały się w skrzyni, która wystawała z wozu. W razie kontroli Niemcy z pewnością zainteresowaliby się tak długim ładunkiem. Na wszelki wypadek więc mężczyźni przybili do skrzyni – dla niepoznaki – metalową balię.

Furmanem był zaufany człowiek. Gdyby po drodze zatrzymali ich Niemcy – przewożącym groziła śmierć za ukrywanie dzieł sztuki. Ryzykowali życiem. Na szczęście udało im się dojechać na miejsce. Trasa wiodła prawie przez pół miasta – na Kośminek. Tu, na terenie taborów miejskich, obrazy trafiły do stodoły, w której wykonano specjalny dół wyłożony deskami. Obydwa płótna zabezpieczono przed wilgocią. Były szczelnie okryte ceratą oraz papą, a kryjówkę zabetonowano i przykryto słomą. Bohaterscy lublinianie zadbali też o to, żeby woda opadowa z dachu stodoły była odprowadzana specjalnymi kanałami.

Franciszek Galera do końca wojny sprawował pieczę nad cennymi obrazami. Było mu o tyle łatwiej, że z rodziną mieszkał na terenie taborów miejskich. Zdawał sobie sprawę, że w razie wpadki Niemcy nie mieliby litości ani dla niego, ani dla jego bliskich, mimo to podjął się pilnowania dzieł. Pomagała mu w tym dziewiętnastoletnia wówczas córka. Ponieważ Kośminek był położony blisko obozu na Majdanku, w okolicy kręciło się wielu Niemców. dziewczyna miała za zadanie ostrzegać ojca, jeśli koło posesji pojawiliby się hitlerowcy. Tak obrazy doczekały 1944 roku. 17 października tego roku zostały oficjalnie przejęte przez Wincentego Rzymowskiego, kierownika resortu kultury i sztuki przy PKWN. Uroczyste wydobycie obrazów utrwalił nawet operator Polskiej Kroniki Filmowej, bowiem w Lublinie akurat kręcono pierwszy jej odcinek.

Bitwa pod Grunwaldem przetrwała wojenną zawieruchę, jednak w kiepskim stanie. Pojawiła się na niej pleśń. Płótno było przedarte. Przewieziono je do Muzeum Narodowego w Warszawie, gdzie zostało pieczołowicie odrestaurowane. Ówczesne media często informowały o postępach prac konserwacyjnych. W 1949 roku obraz ponownie udostępniono zwiedzającym w Muzeum Narodowym, gdzie do dziś jest stałym elementem ekspozycji – podobnie jak obraz „Kazanie Skargi”.

Za uratowanie i przechowanie cennych zbiorów Franciszek Galera, który zmarł w 1952 roku, został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Uroczystość miała miejsce w 606. rocznicę Bitwy pod Grunwaldem. Co prawda Franciszek Galera już w styczniu 1945 roku otrzymał medal od ówczesnych władz, ale bał się rozgłosu i go wtedy nie przyjął. Nie chodziło mu o swoje bezpieczeństwo, ale synów, którzy wówczas jeszcze walczyli na froncie.

W 2015 r. prezydent Bronisław Komorowski odznaczył pośmiertnie Franciszka Galerę  Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Odznaczenie odebrała córka i wnuki Galery.

 15 lipca 2022 roku miała miejsce uroczystość odsłonięcia skweru im. Franciszka Galery u zbiegu ulic Lotniczej i Elektrycznej w Lublinie.

 

 

 

 

 

 

Tagi:

wojna,  okupacja, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz