Oto jej fragmenty (pisownia oryginalna):
(...) Jak to już berliński uczony Dr. Mendelson określił, jazda na kołowcu ze względu na czynność dolnej części ciała, jakościowo jest w istocie rzeczy „wchodzeniem na schody w stanie siedzącym.“ Zupełnie te same muskuły w grę tu wchodzą. Potężna muskulatura łydek, tylnej części podudzia, stopy, udźca i części muskulatury miednicy i siedzenia. A więc tylko niektóre grupy mięśni - zawołają liczni przeciwnicy pięknego sportu kołowego.
(...) Ale wszelkie, niech sobie będzie najjednostronniejsze ćwiczenie mięśni, pociąga prawie zawsze za sobą ruch całej muskulatury. Przy jeździe na kołowcu przyjmuje udział całe ciało; muskulatura zgięć przedramienia, ramion przy poruszaniu kierownikiem, tułowia przy utrzymywaniu równowagi, która właśnie wymaga ciągłej czynności najrozmaitszych grup mięśni. (...) Przez te ruchy powiększa się krążenie krwi w mięśniach. Muskuł przez krew lepiej zasycany, wzmacnia się i staje się zdolniejszym do pracy.
Wdech, wydech i jedziemy!
(...)Niestety, jednak znajdują się kolarze, którzy nie nauczyli się głębiej oddychać. Zmuszeni więc są powiększać niepomiernie liczbę odetchnięć, wkładając przez to na serce daleko większą pracę. Ludzie ci już przy nauce spostrzegają, że ciężko im jest oddychać. Nie oddychają oni, jak każdy zdrowy człowiek przez nos, tylko ustami.
Doniosłość oddychania przez nos została dopiero w ostatnich latach należycie ocenioną. Znaleziono, że śluz nosowy jest w stanie zabijać lub czynić nieszkodliwemu bakterje. Z jednej strony przy oddychaniu przez nos powietrze reguluje się w swej temperaturze i zwilża się, z drugiej zawarte w kurzu bakterje stają się nieszkodliwe. Nie powinniśmy więc naszych sił tak w pracy wytężać, ażebyśmy byli zmuszeni oddychać ustami. W przeciwnym bowiem razie pożytek z dobrej wentylacji zamienia się w szkodę, ponieważ wprowadzamy do płuc miljony drobnoustrojów, które w innym wypadku, przechodząc przez nos, musiałyby zginąć. Zwłaszcza w dużych miastach ma to doniosłe znaczenie, gdyż w ulicznym kurzu dużych miast niejednokrotnie wykryto już laseczniki gruźlicy.
Również serce wzmacnia się przez umiarkowaną, rozsądną jazdę, zupełnie jak przez wycieczki w góry lub szwedzką gimnastykę. Ale właśnie pod względem serca największe panują uprzedzenia. Jedni uważają jazdę na kołowcu wprost za truciznę dla serca.
Wpływ jazdy na serce
(...) Mniemanie, jakoby jazda na kołowcu szkodliwą była dla serca, w sferach kolarzy, nawet lekarzy, sportu tego używających, jest szeroko rozpowszechnione. Niejednokrotnie zapytywałem w tej kwestji kolegów. Odpowiedź brzmiała zawsze jednakowo: „W zaufaniu mówiąc, kolego, uważam kolarstwo za szkodliwe.“
Jak działa na serce jazda na kołowcu? Przede wszystkiem powiększa się w znacznej mierze pulsacja - często z 60 do 200, a nawet i 240 uderzeń na minutę. Następnie znacznie się powiększa ciśnienie krwi, czyli monometryczny opór fali krwi.
Serce więc nie tylko, że pracuje, ale i mocniej. Już samo przyspieszenie uderzeń pulsu przez wielu lekarzy uważanem jest za podejrzany objaw.
(...) Główny przeciwnik kolarstwa we Francji, Petit dozwala szybkość od 15 do 18 kilometrów na godzinę (najwyżej 50 kilometrów dziennie), przyczem liczba uderzeń pulsu nie powinna przewyższać 100 (!).
Postanowiłem sobie zbadać wpływ rozmaitych ruchów na ilość uderzeń pulsu. Wyniki są nieraz zdumiewające. Jedna tylko zmiana między leżącą i stojącą pozycją może wywołać różnicę od 20 do 40 uderzeń na minutę. Przy powolnem wchodzeniu na schody (4 piętro) zauważyłem u siebie podniesienie się pulsu z 70 na 120, przy nieco prędszem wchodzeniu do 144 nawet uderzeń. Podobnież i u innych osób. Przy gimnastyce, pływaniu, wiosłowaniu okazują się często znaczne różnice. Szczególnie uderzające jest podnoszenie się pulsu przy grze muzycznej. Po sonacie, zagranej z zapałem, u danego artysty puls wykazywał 160 uderzeń, bez najmniejszego uczucia bicia serca lub nacisku na nie.
(...)Pomimo to gimnastycy, górale, wirtuozi żyją jak wszyscy ludzie, nieraz nawet i dłużej.
Tak, literatura lekarska zaznacza nawet wypadki, gdzie chorzy na serce „wbrew zakazom lekarza
jeździli na kołowcu i doznawali znacznego polepszenia w swem cierpieniu". Wypadki te stwierdzone zostały nie przez jakichbądź laików, lecz przez największego na tem polu specjalistę, profesora Oertel!
(...) Wypadek dotyczył pewnego gospodarza z Monachium, cierpiącego na otłuszczenie serca. Puls miał bardzo nieregularny, wadliwy - a cały czuł się słaby. Bez wiedzy prof. Oertla zaczął chory próbować jazdy na kołowcu i... zupełnie wyzdrowiał. Mógł znowu na schody wchodzić, pozbył się zupełnie bicia serca i mógł powrócić do zwykłych zajęć.
Dla każdego myślącego człowieka jest chyba jasne, że ćwiczenie, które, w umiarkowanym stopniu prowadzone, zdolne jest uleczyć chore serca, nie może zdrowych serc o chorobę przyprawiać.
Przeciwnie! Rozsądnie uprawiana jazda na kołowcu dostarcza osłabionemu przez fizyczną bezczynność sercu naszemu nowych czynności - stanowi właśnie najlepszą gimnastykę serca, zupełnie jak wchodzenie na góry. Umiarkowana, rozsądna jazda na kołowcu stanowi najlepszą gimnastykę serca, przez to samo przedłużając nasze żywotne siły.
Ale co z kurzem?
(...) Na specjalne omówienie zasługują wycieczki zbiorowe, odbywane w większej liczbie zwłaszcza w niedzielę. Najlepsza droga przez częstą jazdę musi w kurz obfitować. Zwykle po południu kurz bywa wprost nieznośny. Ponieważ pojedyńczy członkowie wycieczki jadą ściśle zwarci ze sobą jeden za drugim, wszyscy więc, za wyjątkiem pierwszych, znajdują się w ustawicznym tumanie kurzu. Po takiej wycieczce proszę tylko sięgnąć do kieszeni! Pełno kurzu! Jakże niewielu jednak pomyśli o tem, że i nasze narządy oddechowe tak samo wyglądają! Tu jazda na kołowcu żadnej nie przyniesie korzyści - i właśnie ci oto pracownicy, którzy całemi tygodniami w jarzmie chodzą, w niedzielę przepełniają płuca kurzem, zamiast je przewietrzyć.
Na to jest jeden tylko środek. Zaniechać na zakurzonych drogach zbiorowej jazdy. Każdy powinien czekać, dopóki kurz za poprzedzającym go nie opadnie.
(...) Istotnie byłoby to nadzwyczaj dobrze, gdybyśmy wszędzie mieli specjalne drogi dla kolarzy. W ostatnich czasach w niektórych miejscach pozakładano je tak, że najmniejsze wzbijanie się kurzu jest niemożliwe. Wskutek tego — nie tylko ze względu na wygodną jazdę — cały świat kolarski powinien wytężyć swe starania, aby wokoło dużych miast pozakładano jak największą ilość dróg dla kołowej jazdy.
Co powinni pić kolarze?
(...) Pragnienie powinno być zawsze zaspakajane. Najlepsza jest dobra, świeża woda, tam, gdzie jej nie ma - woda sodowa lub mleko.
(...)Alkoholu powinien kolarz bardzo oględnie używać. Alkohol posiada mianowicie tę nieprzyjemną własność, że znacznie osłabia działalność muskulatury. A wieczorem po skończonej pracy, która była dla nas przecież przyjemnością, każdy może do woli i bez krzywdy własnej składać ofiary Gambrinusowi lub Bachusowi. Jeżeli to przedtem uczyni, będzie miał ołów w nogach.
Wpływ na psychikę
Jak oddziaływa kołowiec na zdrowe nerwy, na zdrowy mózg? Przede wszystkiem - a to jest
najgłówniejsze - znużony, zmęczony umysł ucieka od miejskiego hałasu, kołowiec niesie go na spokojniejsze pola i łąki. Jest to również powszechnie znanym faktem, że na kołowcu niemożliwem jest prawie myśleć, czyli wysnuwać jeden z drugiego dłuższe, logiczne procesy myślenia. W chwili gdy siadamy na kołowiec, zwalniamy nasz mózg od ciężaru pracy. Umysł tu jak w podróży zażywa spoczynku, kołysany przyjemnemi uczuciami wrażeń. Oprócz spokoju umysłu, przez czynność muskułów obudzone wzmocnione poczucie żywotności dodatnio oddziaływa na nerwy. Jednem słowem: dla zdrowych nerwów jazda na kołowcu jest najlepszym środkiem zapobiegawczym, ochraniającym od zachorowania.
(...) Nerwowi, jeżdżący na kołowcu, muszą mieć zawsze w pamięci, żeby nigdy nie jeździć do zupełnego zmęczenia. Prędkie uczucie znużenia jest charakterystyczną cechą neurastenji. (...)
Kolarstwo u kobiet
(...) Niewieści ród mężnie walczy o równouprawnienie z mężczyznami. Jeżeli je do niego dopuścimy, powinniśmy też dać im prawo fizycznego rozwoju!
(...) Dobrobyt przyszłych naszych pokoleń zależy od zdrowia ich matek. Jeżeli więc niewiasty nasze pragną cel ten osiągnąć, niech raczą szczególną uwagę poświęcić pewnej okoliczności:
jazda na kołowcu w gorsecie jest wprost szkodliwą dla zdrowia. Żadna choroba, żadne narzędzie męczeńskie, żadna machina mordercza nie wyrządziła tyle krzywdy fizycznemu rozwojowi ludzkości, ile „nieodzowny“ gorset. O ile więcej będzie utyskiwań, gdy ściśnięte w ten sposób gorsetem płuca obarczymy jeszcze większą pracą przez jazdę na kołowcu. Wskutek poprzedniego ściśnięcia płuc gorsetem, odjętą im jest możność pogłębiania pojedyńczych odetchnięć, przeto oddech znacznie musi zostać przyspieszonym.
(...) Do tego dochodzi druga szkodliwa okoliczność. Wskutek ciśnienia gorsetu wnętrzności zostają ku dołowi spychane, Z drugiej strony przez nacisk na różne krwionośne naczynia zachodzi znaczne przepełnienie krwią tychże organów. (...)
A więc, nadobne kolarki, precz z gorsetem! Najrozmaitszych nawet kolarskich gorsetów i innych
patentowanych staników oraz pasków unikajcie!
(...) Gdy się już kolarki raz zdecydują wyrzucić gorset za płot, będą musiały wyrzec się i sukni. Pomimo tego, że suknia bywa powodem wielu wypadków i, jak rozpięty żagiel, przedstawia nieuprzejmym, przeciwnym wiatrom doskonały punkt do ataku, stanowi on zbyteczny balast czterech mniej więcej kilogramów! Tyle wynosi suknia i z jej łaski niezbędna tarcza ochronna.
(...) Specjalnego omówienia wymaga pytanie, czy mogą histeryczne kobiety jeździć na kołowcu. Jest wprawdzie wielu lekarzy, którzy są tego zdania, że większa część kobiet jest histeryczną -wówczas pytanie to wchodziłoby do głównego pytania, czy kobiety w ogóle mogą używać jazdy na kołowcu. Byłoby to jednak przesadą. Wśród setki kobiet może u trzydziestu znajdziemy objawy hysterji.
(...) W lekkich stopniach hysterji jazda na kołowcu bywa z pomyślnym bardzo skutkiem stosowaną, gdyż przez wzmocnienie całej konstytucji ciała, wzmacnia sic jednocześnie i siła odporna nerwów'.
Zachowanie się kolarza podczas jazdy
(...) Sprawia na mnie zawsze nieprzyjemne wrażenie, gdy widzę, jak kolarze zakurzeni, zadyszani pędzą naprzód, nie obdarzając nawet spojrzeniem malowniczej okolicy, aby tylko odbyć oznaczoną liczbę kilometrów. Że ci zjadacze wiorst, którzy na cały tydzień ciężkiej pracy w jarzmie mają w niedzielę nowych sił nabrać, sami swemu zdrowiu szkodzą, wynika już z poprzednich moich wywodów.
(...) Jakże się ma brać do rzeczy kolarz, udający się na wycieczkę? Przede wszystkiem chodzi o rozległość wycieczki. Niewprawny jeździec, lub ten który przez zimę lub inne przeszkody w jeździe odwykł od niej, powinien na początek obrać małą wycieczkę, najwyżej 30 wiorst (ok. 30 km-red.) tam i z powrotem, które w pół dnia, jakby dla zabawki, przebyć może.
Następnie powoli powinien powiększać kursa i tylko w wyjątkowych razach przekraczać przestrzeń 100 wiorst na dzień.
(...)Zaleca się zaczynać wycieczki bardzo wcześnie. Rano lekko zwilżone rosą drogi są zupełnie wolne od kurzu, a już uczucie wyjazdu świeżym rankiem w wonne pola i łąki jest tak ożywczem, iż samo przez się stanowi już wspaniałą nagrodę za poświęcenie kilku godzin snu.
(...)Rozumie się, iż przed wycieczką należy wieczorem wcześnie spać się położyć, gdyż ciało nie wypoczęte potru dach dnia poprzedniego nie będzie w stanie podołać nowej pracy bez szkodliwego wysiłku. Przeciwko temu bardzo często się grzeszy. Niektóre kluby odbywają swe wieczorki w soboty, bawią się i piją do samego rana, następnie pędzą zmęczone swe ciało z najwyższem wytężeniem sił, aby tylko przebyć przepisaną liczbę wiorst.
(...) Podług badań wielu uczonych, siła mięśni jest rano najsłabszą, dosięga koło południa swego maximum, aby pod wieczór znowu opaść. Doświadczy tego każdy kolarz na sobie: z rana jazda na równinie wydaje się nieraz utrudzającą, gdy po południu, przeciwnie, z łatwością dają się pokonywać większe i nawet pochyłości.
(...) Nie należy też nigdy wyjeżdżać o czczym żołądku. Szklanka chłodnego mleka, przygotowana
z wieczora, jest do zalecenia. Wielu doświadczonych kolarzy wypija filiżankę jakiegokolwiek ciepłego napoju. Po upływie jednej do dwóch godzin można spożyć właściwe śniadanie. Kawa lub herbata podczas wycieczki są bardzo zalecanemi napojami.
(...) Lekkie podniecenie, jakie wywołują one w systemie nerwowym, opóźnia objawienie się symptomów znużenia. Turyści znają dobrze to działanie kawy i wielu z nich ma zawsze przy sobie flaszkę zimnej lekko osłodzonej, czarnej kawy. W podobny sposób działa herbata i czekolada, które znakomite oddają usługi przeciw pragnieniu i zmęczeniu.
(...) Z drugiej strony energicznie będę przestrzegał przed używaniem kokainy podczas wycieczek, co jest stanowczo nadużyciem. Wprawdzie podnosi ona znacznie w organizmie zdolność do pracy, przytłumia uczucie głodu, ale z drugiej strony jest silną trucizną, która nieraz w bardzo małych dawkach, kilka centigramów, groźne dla życia wywołuje objawy.
Mniej niebezpiecznemi są preparaty kola, które jednak są drogie i u nas zbyteczne, gdyż wszędzie prawie dostać można wyżej wymienionych Nerving t. j. kawy, herbaty i czekolady. W stronach, gdzie jest mało gospód, pastylki kola mogą niezłe oddać usługi.
Najlepsza jest woda i mleko
(...)Uczucie pragnienia w czasie potów bywa nieraz bardzo silne. Niektórzy kolarze radzą przyjmować płyny w tak małych ilościach, aby tylko usta zwilżyć i nie pić dużo, w ten prosty sposób bowiem unika się przykrych potów. Uważam to za bardzo nierozsądne.
(...) Wiadomo nam, że razem z potem usuwa się z ciała mnóstwo trujących i zbytecznych substancji, na tem też zasadza się zbawienne działanie kuracji potowych. Gdy więc w czasie jazdy zaspakajamy uczucie pragnienia, wychodzi na to, jakbyśmy wymywali soki z naszych tkanek.
(...) Najlepszym napojem jest świeża woda źródlana, świeże przegotowane mleko, lub inny jaki alkaliczny kwasek. Zwłaszcza mleko jest bardzo do zalecania, gdyż będąc nadzwyczaj lekkostrawnem pożywieniem, wobec obniżonych przez pracę mięśni całego organizmu władz i działalności żołądka, najłatwiej zostaje strawione.
(...)Wielu kolarzom się zdaje, że najlepiej wzmacniają się do nowej pracy muskułów, spożywając jak najwięcej mięsa lub innych obfitujących w białko pokarmów. Najnowsze jednak badania wykazują w nader przekonywujący sposób, że siła mięśni przeważnie prawie zależną jest od soli pożywnych, w znacznych ilościach znajdujących się w jarzynach.
Strój kolarza
(...) Od ubioru kolarza musimy jeszcze więcej wymagać. Nie powinien on nam w jeździe zawadzać.
Oprócz tego znany pisarz sportowy, Dr Martin Siegfried w świetnej swej broszurze p. t. „Czy kolarstwo jest zdrowe,“ stawia to ważne żądanie, żeby sportowe ubranie nie przeszkadzało nam do pełnienia czynności zawodowych.
(...) Jak się przekonamy, większości kolarzy trudno będzie odpowiedzieć tym wymaganiom.
Zacznijmy od najgłówniejszego punktu - spodniego ubrania. Gdy tylko rzucimy spojrzenie
na te najrozmaitsze i najdoskonalsze rodzaje koszul, już możemy dostać zawrotu głowy.
Zwyczajna koszula płócienna jest latem wprost szkodliwą, ponieważ w mokrym stanie przylega do ciała i łatwo wywołać może zaziębienie.
(...) Kto ma bardzo wrażliwą skórę, którą wełna lub bawełna drażni, ten powinien spróbować cienkiego jedwabnego materjału, nota bene, jeżeli starczy mu na to mamony. Również różne materjały flanelowe. Na co byśmy się tylko zdecydowali, o jednem nie powinniśmy nigdy zapomnieć, o najdrobiazgowszej czystości.
(...) Sięgające do kolan trykotowe spodnie, w rodzaju spodni do pływania, w połączeniu z długiemi pończochami uzupełniają spodnie ubranie. Można używać też i płóciennych spodni tej samej długości. Wtykanie długich spodni do pończoch jest niehygieniczne. Również wskutek noszenia zbyt krótkich spodni, na niezakrytych miejscach kolana i uda, utworzyć się łatwo może wysypka.
Na wierzchnie ubranie zaleca się lekka marynarka z angielskiego cheviot’u lub cienkiego trykotowego materjału. Zwłaszcza ten ostatni najlepiej odpowiada wymaganiom zdrowotności. Marynarka nie powinna być za wąsko krajana, lecz podług angielskiego fasonu wygodną, luźnym pasem ściągniętą. Kieszenie (zaopatrzone, ma się rozumieć, w guziki) nie powinny być głębokie, aby przy jeździe nie przeszkadzały.
Nie powinno się zapominać o sznurach; do luźnego zawieszania marynarki na ramionach w czasie dużego upału. Na podszewkę i kieszenie zaleca się flanelowy lub wełniany materjał. Czy się ma krótkie, do kolan, czy długie spodnie nosić, zostaje to do upodobania każdego lekarza. Ja, ze swej strony wolę krótkie spodnie.
(...) Niedługo nastąpi ten czas, kiedy strój kolarski, jako towarzysko uznany ubiór, będzie miał wstęp wszędzie. Na wsi, w kąpielach morskich, w leczniczych miejscowościach forma ta została już przeprowadzoną. W dużych miastach ukazują się zaledwie jej początki.
Krótkie jednak spodnie nie powinny być ściągnięte gumką, ale małą sprzączką, gumka bowiem krępuje nogę i przeszkadza odpływowi krwi z przedudzia wskutek ściśnienia wierzchnich narządów i może wywołać nieprzyjemne uczucia, jak przechodzenie mrowia, symptomaty znużenia, darcie, nawet kurcze. Sprzączką zaś najłatwiej można wywrzeć mały, równomierny nacisk, wystarczający do przytrzymania pończoch, bez krępowania narządów.
Pas również powinien lekko, tylko otaczać ciało, inaczej bowiem przez nacisk na wnętrzności mogą podobne powstać objawy, jakie wytwarzają się przy szczegółowo omawianej już jeździć pań w gorsecie. Natomiast zaleca się — nosić dobrze przystający, odpowiedni do nogi trzewik. Jasne półkamasze nie są praktyczne. Łatwo dostają się do nich małe kamyki, kurz i przeszkadzają w ruchach. Najlepsze są niezbyt wysokie sznurowane trzewiki, które zabezpieczają kostkę od zwichnięcia przy zeskakiwaniu.
Czapeczka powinna być lekka, bez skóry wewnątrz, z jednej tylko wełny, lub trykotowego materjału. Średniej wielkości daszek dla ochrony oczu od rażących promieni słońca, a z tyłu trzy guziczki do przypinania ochronnego fartuszka od promieni słonecznych są bardzo zalecane. W zimie przy krótkich wyjazdach można śmiało pozostać w zwykłem codziennem ubraniu.
(...) Bardzo pożytecznym jest w zimie tak zwany kołnierz kolarski, który jednak podczas wielkich tylko chłodów nosić należy. Powinno go się brać ze sobą w drogę, aby pod czas odpoczynku na wolnem powietrzu, zepsucia się kołowca lub zmiany powietrza ochronić ciało od zaziębienia.
Źródło: "Sport cyklowy i zdrowie: rady cyklistom i tym, którzy nimi chcą zostać", autor Wilhelm Steckel 1901 r., wydawnictwo Alfred Zoner, Łódź